- Kiedy dobiegłam do przedszkola, zobaczyłam, że mój syn umiera. Karetka dotarła na miejsce po siedmiu minutach, ale dopiero po około 20 udało się udrożnić górne drogi oddechowe. Reanimacja trwała długo - opowiada mama Mikołaja.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.